07 lis 2009

Dnia 7 listopada 2009 r. pod przewodnictwem Pana Stanisława Junkierta i opieką dwóch niezwykłych nauczycielek (Pani J. Grajecka oraz Pani J. Czarnecka) wyruszyliśmy pociągiem z Gliwic ku górom Opawskim.

Podczas podróży Pani J. Grajecka flirtować zaczęła z panem konduktorem, jednak jak się okazało zawiódł i uciekł przed zdjęciami. Bądź, co bądź, w końcu dotarliśmy do Prudnika, gdzie zwiedziliśmy cmentarz żydowski. Nie minęło jednak dużo czasu, bo już szliśmy na PKS, gdzie zrobiliśmy mały postój w oczekiwaniu na transport. W końcu jednak dotarliśmy do Pokrzywnej, a następnie do Szkolnego Schroniska Młodzieżowego, gdzie zostawiliśmy rzeczy. Po piętnastu minutach ruszyliśmy już w góry, żółtym szlakiem. Spotkaliśmy po drodze przewodnika, który niestety odradził nam wspinania się na Biskupią Kopę z powodu złej pogody. Jednak nie zniechęciło nas to do końca i postanowiliśmy dojść przynajmniej do połowy. Przewodnik okazał się na tyle miły, że ruszył z nami opowiadając nam różne ciekawe rzeczy i pokazując je (np. pierwszą naturalną skocznie, którą „zrobił” pewien Finlandczyk czy jakoś tak). Po dotarciu na ten nasz mały szczyt i odpoczynku, pognaliśmy w dół (Niektórzy z radością wyczekiwali już momentu, kiedy będą w łóżku.). U podnóża góry podziękowaliśmy wszyscy przewodnikowi. Wiadomo, że po takiej wyprawie każdy jest głodny, więc w barze „Raj” wciamaliśmy co nieco.

(Z mniej oficjalnych informacji: Profesor Junkiert pochwalił się swoją legitymacją wojskową, a Pani Grajecka pokazała, że wcale nie jest taka dobra w bilardzie jak się chwaliła. Za to nasze dziewczęta proszę państwa wirowały cudnie na parkiecie w takt muzyki. Ach żałujcie, że tego nie widzieliście.)

Wieczorem jak to wieczorem, pogaduchy do późna, krzyki na uczniów by się kładli spać? i piknik o 4 w nocy, którzy niektórzy sobie zrobili (MNIAM!). Rankiem poszliśmy dalej, jednak tym razem profesor Junkiert pokazywał jak posługiwać się kompasem czy wyznaczać azymuty – niektórzy z nas dowiedzieli się wielu nowych rzeczy.

Później to już tylko powrót PKS-em do Prudnika, gdzie na dworcu część z nas wygłupiała się i zrobiła chyba ponad 200 zdjęć (gdzie z samych gór jest może z 50?). A dalej tylko pociąg pełen śmiechu i kart, podziękowanie nauczycielom i powrót do domu.

Tak, więc szanowni państwo, koleżanki i koledzy- żałujcie! Żałujcie, że Was nie było.

[do góry]
Skip to content